poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Sobota, 19 sierpnia.

Długo tam siedziałam myśląc, a oczy co minutę szkliły się na nowo. Kamil siedział koło mnie pocieszając mnie i namawiał bym wróciła już do swojej sali, gdyż mogą się skapnąć, że zniknął wózek, a po za tym w sali czeka na mnie czekolada, która poprawi mi humor. Nie sądziłam w tym momencie, że jakikolwiek smak czegokolwiek mógłby mi zastąpić dotyk Pawła. Chciałam być przy nim w tej chwili, praktycznie w każdym momencie, całą swoją osobą. Wiedziałam, że moją obecnością podnoszę go na duchu. A może tak mi się wydawało? Kamil pomógł mi z powrotem usiąść na wózku. Rejestrowałam wzrokiem każdy szczegół, który przydałby mi się w razie podjęcia decyzji samodzielnej wędrówki na ten oddział. Zapisałam wszystko w mózgu i chyba wiem, jak się tam dostać. Dostaliśmy się do sali. Dziewczyny nieco zaskoczone - myślały, że śpię. Usiadłam na łóżku, co było zaskoczeniem. Usiadłam samodzielnie. Dziewczyny przyglądały się Kamilowi, a miały ku temu powody. Kamil był nieziemsko przystojny. W gimnazjum wszystkie panny na niego leciały, a on je tylko wyśmiewał. Bo on ze wszystkiego się śmieje. Sięgnął po największą czekoladę jaką miałam na szafce nocnej i wesoło rozerwał opakowanie na strzępy. Zaczął się nią łakomo obżerać, a po chwili zorientował się, że patrzą się na niego trzy pary oczu, z których bił wyrzut o nie podzielenie się jak i rozbawienie. No cóż, trzeba przyznać, że wyglądał jak mały dzieciak, który cieszy się nawet z długopisu, o ile byłby on z supermena na przykład. Przesiedzieliśmy tak parę godzin, oczywiście wesoło dyskutując na różne tematy, począwszy od 'faceci to świnie' , a 'czy wszyscy fryzjerzy są gejami?'. Było świetnie, lecz czas odwiedzin się skończył, była już 20:00. Wtedy Kamil sięgnął do plecaka, znajdującego się pod łóżkiem i wyjął z niego ciuchy na przebranie i m.in. pidżama. Trochę się zdziwiłam, nie miał przecież gdzie spać, a po za tym w około były same dziewczyny. Nie chodzi mi o niego, przecież wiem, że żadne najczarniejsze scenariusze nocy w szpitalu z trzema dziewczynami się nie zdarzą, gorzej z dziewczynami, one go przecież nie znały tak dobrze jak ja. Jednak przyjęły go ciepło, choć gadały z nim tylko parę godzin. No cóż, Kamil potrafi zauroczyć najbardziej twardą dziewczynę. Gadaliśmy do trzeciej w nocy, potem poszliśmy spać. Okazało się, że Kamil miał też laptopa i oglądaliśmy horrory. Oczywiście zgodził się zastąpić Bartka w funkcji 'rękawa do przytulania'. Nagorzej było chyba, gdy pod koniec filmu wyłączył mu się laptop. Wtuliłam się w niego, a zimny pot ze mnie spływał normalnie. Nigdy bym nie pomyślała, że przez taką głupią rzecz doświadczę takiego stanu. Musiałam iść wziąć prysznic, choć nie było to łatwe, pielęgniarki były czujne. Jakoś dałam radę. Gdy wróciłam, zastałam wszystkich (prócz Kamila) w łóżkach. One też się bały, a Kamil bezczelnie się z nich naśmiewał. Nakazałam mu 'hibernację' w trybie natychmiastowym. Musiał niestety spać pod moim łóżkiem, rano był przecież obchód. Nie chciałam mieć nieprzyjemności. Na pocieszenie dostał kocyk w serduszka. Zasnęłam. Nie miałam żadnego snu. Po prostu błogi odpoczynek. Obudziłam się jeszcze przed obchodem, który miał zacząć się za 5 minut. Mniej więcej tyle podnosiłam się z łóżka. Do sali wszedł lekarz, a ja zauważyłam rękę Kamila wystającą spod łóżka. Kopnęłam ją pod łóżko, a Kamil w celu wstania zapomniał że śpi pod łóżkiem i walnął się w głowę. Chyba nie jest mądry bo rozległ się dość duży huk.'-Co to?' - spytał lekarz. '-Pewnie Ania walnęła gipsem w oparcie' - odpowiedziałam spanikowana. Poszczęściło mi się bo Ania rzeczywiście miała gips. Kamil chyba wiedział o co chodzi więc siedział w miarę cicho. '-Co masz pod łóżkiem?' - spytał lekarz. Nie wiem czy miał prawo do tego, żeby się w ogóle o to pytać, czy może chodziło o ciekawość, albo o to czy nie przemyciłam żadnego narkotyku. '-Spokojnie, panie doktorze, jedyną w miarę nielegalną rzeczą jest tylko ilość czekolad na szafce nocnej. Pod łóżkiem mam plecak z bielizną.' - nie wiem jakim cudem zgadłam to, że Kamil zasłaniał się plecakiem. '-Przepraszam, nie powinienem o to pytać. Często zdarza się, że nastolatki przemycają kolegów na noc, a potem wracają do nas na oddział położniczy po dziewięciu miesiącach, wydając dziecko na świat.' - przerwał widząc moją zdziwioną minę. - 'Tak czy siak możemy wypisać cię dzisiaj o ile twoi rodzice po ciebie przyjadą.' - powiedział. '-Moja matka umarła, a ojciec uciekł. Czyli tak praktycznie nie mam rodziców. Mieszkam sama, mam matkę zastępczą, owszem interesuje się mną, ale mieszka gdzie indziej, tam gdzie ma pracę.'- powiedziałam. Tym razem lekarz okazał się zdziwiony. '-Okey.. mam syna który ma 18 lat i pragnie zostać lekarzem, w najbliższej przyszłości pójdzie na medycynę.. zgłoszę go jako opiekuna - starzystę, przyjedzie po ciebie i będzię się tobą opiekował dopóki wszystko nie będzie dobrze. Będę do ciebie wpadał. I co zgadzasz się?' - spytał. Nie miałam żadnych przeciwskazań, wręcz zmuszona byłam tak zrobić. Chociaż nie chciałam zostawiać dziewczyn. Dowiedziałam się, że owy chłopak przyjedzie po mnie dziś o 18:00 i zabierze mnie do domu. Gdy lekarz poszedł, spod łóżka wyskoczył Kamil. '-Noo, Martyna, romansik się szykuje ..' - naśmiewał się. Spierałam się z nim, że wcale nie, że totylko 'opiekun' czyli będzie przynosił mi wszystko czego sobie zażyczę. Taką paplaniną obudziliśmy dziewczyny. Pogadaliśmy sobie trochę, a rozmowę przerwała nam pielęgniarka (na widok której Kamil się schował, nie dlatego, że była straszna, ale też i z innych powodów), która oznajmiła nam, że mam gościa. Był to nikt inny jak Wiktor i Michał. Ucieszyłam się na ich widok, byli moimi łącznikiami ze światem zewnętrznym. Wyściskałam ich mocno, Kamil wyłażąc z łóżka zrobił tak samo. Wiktor trochę się odsunął na widok pędzącego w jego stronę Kamila w bokserkach i koszulce. Usiadł zdumiony, a ja wszystko im opowiedziałam. Łącznie z tym, że dziś wracam do domu. Wiktor ucieszył się, że mnie wypisują,a Michał śmiał się za każdym razem kiedy przypomniał sobie o Kamilu śpącym pod łóżkiem. Gadaliśmy trochę, oczywiście zapoznałam ich z dziewczętami. Wiktor od razu przyczepił się do Kasi, a Kasia była nim wręcz zachwycona. No cóż, on też był przystojny. Odmówiliśmy śniadania i obiadu z racji z tego iż zostało nam jeszcze z 5 czekolad do obalenia. Tyle to kalori... Okazuje się, że do dobrej zabawy nie potrzebny jest alkohol (chociaż dobrze żeby był), ale i czekolada daje dużo radości. Radości w sali numer pięć było aż nadto dopóki nie zapukał ktoś kogo w życiu bym się nie spodziewała. Do sali wszedł Emil z szóstą czekoladą w ręku. Oczy momentalnie nam się zaszkliły, na samą myśl o tych słowach - jak dla mnie niepotrzebnych. wręczył mi czekoladę, jednak odparłam, że nie chcę tego wszystkiego. Że trzeba było się tak nie zachowywać wobec mnie, ponieważ ja mu nic nie wygarniałam. Przecież byliśmy jak rodzeństwo i on to popsuł. Klęknął przed moim łóżkiem, na którym siedziałam, a światło z okna doskonale oświatlało jego twarz. Złapał mnie za rękę, spojrzał mi w oczy. Przepraszał z całych sił, dopóki nie zamilkł całkowicie, zakrztuszony własnymi łzami. Zdziwiło mnie to, nigdy nie płakał. Zawsze był twardy, nawet wtedy kiedy Monika zrobiła mu to co zrobiła. '-Wyjdź.'- szepnęłam patrząc się we własne stopy. - 'nie chcę cię znać. Przynajmniej na razie.' - powiedziałam. Nadal klęczał. '-Wyjdź w końcu!' - krzyknęłam cała zapłakana, a przed oczami stanęły mi mroczki. I to bynajmniej nie te z telewizji. Zdołałam zobaczyć tylko Michała który siłą odprowadza Emila do drzwi. Potem odleciałam. Nie wiem jak to możliwe, że przy takiej porcji magnezu udało mi się zasłabnąć. Ocknęłam się po jakiś pięciu minutach. Leżałam na podłodze, głową na ciemnych spodniach Michała. Usiadłam i czułam ból. Nie tylko w żebrach. W sercu też. Nie wiele myśląc wdrapałam się do Michała na kolana i wtuliłam się w jego ramię, którego bluza pochłaniała wszystkie łzy. Gładził mnie po włosach powtarzając, że będzie dobrze. Pozostali patrzyli na nas dziwnie, jakby myśląc że jesteśmy parą. Nie. Ja go traktowałam jak brata. Starszego brata. I to właśnie jemu po raz kolejny zasnęłam na rękach.


___________________
Takie nijakie, jak wszystko tutaj, no ale cóż. :D
Dziękuję za tyle wejść i tyle miłych komentarzy.. nie spodziewałam się. :)
Mam nadzieję, że notka 'ujdzie' i będzie okey.
A i mam wiadomość: w roku szkolnym pewnie nie będę dodawała tego tak często, ale przysięgam, że min. raz na tydzień coś się pojawi.
Pozdrawiam . :**

2 komentarze:

  1. <3 Kocham to !
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie. Bardzo wciągające - a to się rzadko zdarza. A tym, że nie będziesz dodawać postów tak często - tym się nie przejmuj. W tym wypadku ważniejsza jest nauka i nie musisz nic przysięgać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń