poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Niedziela, 14 sierpnia.

Spojrzałam się jeszcze raz na śpiącego Emila. Mimo swoich 17 lat w tej pozycji wyglądał jak dziecko. Dziecko bez kłopotów, zmartwień, bez całego tego bagna. Poszłam się ogarnąć. Spojrzałam w lustro. Przeraziłam się. Nie dość, że miałam podpuchnięte oczy to przy jednym z nich widniało limo. Przebolałabym gdyby było od jakiejś dziewczyny, ale to było od Niego - tego którego kochałam i kochać będę. Bez sensu, nie? Normalna dziewczyna już miałaby drugiego,ale nie ja. Ubrałam się i zeszłam na dół. Śpioch spał nadal, w sumie nie dziwię mu się. Kto wstaje o 6:00 nad ranem tylko po to by popatrzeć na jakieś głupie słońce? Ja. Zawsze wtedy myślę o wszystkim co mnie gryzie w nadziei, że mama z zaświatów mnie usłyszy. I pomoże. A to by mi się przydało jak cholera. Tego nie widać, ale jest mi strasznie źle. Było gorzej, kiedy ćpałam, na szczęście mama wysłała mi Emila i jego ekipę, która szybko stała się i moją. To Edyta z Bartoszem znaleźli mnie przy jednej z umywalek nieprzytomną ze strzykawką w żyle. To Sylwia zawiozła mnie do szpitala. To z Emilem gadałam o wszystkim co mnie dręczy. To Kamil przychodził z czekoladkami, które wspólnie zjadaliśmy. To oni pomogli mi z tego wyjść. Mimo, że ich nie znałam, oni opiekowali się mną. I tak jest do dziś. Jak jedna wielka rodzina.  Z początku przychodził tylko Emil, może dlatego tyle o sobie wiemy. I tak jest do dziś. Jak jedna wielka rodzina. Niemożliwe jest jak w niespełna rok można pokochać nieznanych ci wcześniej ludzi. A jak najbliższych można znienawidzić. Rozmyślając zaparzyłam kawę Emilowi i sobie, którą w mig wypiłam. Zostawiłam Emilowi kartkę, która ma za zadanie poinformować go że nie będzie mnie do 17:00 i że zostawiam mu wolną chatę. Wyszłam na plażę i zmierzałam do domu Bartka i pisząc mu smsa gdy naglę zobaczyłam postać siedzącą na piasku. Poznałam tą sylwetkę. Te ruchy, które tak kochałam. Tą bluzę, w którą ubierałam się gdy było mi zimno. Do oczu napłynęły łzy, telefon wypadł mi z ręki. Szybko go podniosłam, obserwując go. Paweł siedział i patrzył się na słońce. Tak, to jedna z naszych wspólnych przyzwyczajeń. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i postanowiłam przejść koło niego niewzruszona. Już prawie go mijałam gdy usłyszałam cichy głos. Jego głos. '-Poczekaj.' Nie wiedziałam jaki ma interes w tym, żeby w ogóle ze mną gadać. Szczególnie po tym co się stało. Jednak uległam. Usiadłam koło niego, patrząc się na fale. Nie chciałam znowu zobaczyć tych oczu, które tak wiele ukrywały. Mimowolnie spojrzałam w jego stronę. Taki jak go zapamiętałam. Ale nie z wczoraj. Z przed roku. '-Słuchaj.. przepraszam cię za to co się stało. Nie chciałem ci zrobić krzywdy, poniosło mnie. Jak się czujesz?' - powiedział, dosyć pewnym głosem. '-Dobrze wiemy, że nie chodzi ci o mnie tylko o to, żebym nie powiedziała Agnieszce.' -wstałam i otrzepałam się z piasku. Pawel zrobił podobnie. Staliśmy naprzeciw siebie. To bolało. - 'Nie lubię jej. Ale nie chcę by czuła to samo co ja.' - zdjęłam okulary. - 'spójrz w moje oczy. Widzisz? Wczoraj na nie nie patrzyłeś. Bałeś się że zobaczysz to samo u Agnieszki. Ale ja wiem że jej nie kochasz. Pewnie załatwia ci koncerty i tak dalej. I wiesz co? Chciałabym wiedzieć po co ci byłam ja.' - powiedziałam i pobiegłam w stronę domu Bartka. Łzy ciekły mi ciurkiem. Praktycznie nic nie widziałam, nawet nie starałam się widzieć. Najważniejsze było tylko moje pęknięte już po raz setny serce. Nagle poczułam, że w coś walnęłam. Upadłam na piasek. Otarłam łzy i spojrzałam w górę. To nie 'coś' tylko jakiś chłopak. Co w tej chwili mogłam o nim powiedzieć? Niewiele. Czarny t-shirt, czarne włosy do ramion, nieco sianowate. Falowane. Czarne spodnie włożone w glany. Kolacztki. Najwyraźniej był tzw metalem. Szare oczy doskonale komponowały się z tym wszystkim na jego rękach. Podał mi dłoń. Wstałam podpierając się na niej. '-Uważaj trochę, nie każdy jest taki miły jak ja' - powedział z uśmiechem na ustach. Ja jednak się na taki nie zdobyłam. '-I nie każdy jest taki skromny' - dodałam i pobiegłam. Przed domem już czekał Bartosz. Poszliśmy na plażę - w przeciwnym kierunku. Nie chciałam się natknąć na tego typa, zwyczajnie byłoby mi głupio. Opowiedziałam Bartoszowi sprawę z Pawłem, to co mu powiedziałam. Stwierdził, że ja to mam 'jaja', bo nie każdy zdobyłby się na coś takiego. Wystarczy spojrzeć na Emila. W drodze do lodziarni opowiadałam mu o zdarzeniu z tym typem. Dzięki temu (i lodom czekoladowym) poprawił mi się nieco humor, ale wiedziałam, że w nocy już tak nie będzie. Będę szlochać w poduszkę, bo nikt nie ma ochoty mnie słuchać o 3:00 nad ranem. Dowiedziałam się, że owy 'metal' nosi imię Michał i podobno będzie chodził ze mną do jednej klasy w liceum. Nie znałam go wcześniej, bo tu nie mieszkał. Zapowiada się świetnie. Następnie poszliśmy do jakiegoś lasu - Bartek mnie tam zaprowadził. Upewniał mnie, że nie idziemy na grzybki halucynogenne, tylko chciał mi coś pokazać. Zawiązał mi chustkę na oczy i prowadził.Czułam się pewnie - w końcu prowadził mnie Bartek. Dotarliśmy na miejsce. Zdjął chustkę i co ujrzałam? Wielki pień na środku pola. Piękny widok. Świerszcze odgrywały swój koncert, a mrówki jak zwykle zapracowane coś znosiły. Nie obyło się bez komarów. Nienawidzę ich. Usiedliśmy na pieńku i Bartek opowiadał. O wszystkim. O tym jak rzuciła go dziewczyna, jak zostawiła go matka, tylko ze stówą w kieszeni, jak popadł w nałóg alkoholizmu. Zadziwiając jak mało o nim wiem. Nikt mu nie pomógł. Nikogo przy nim nie było, wszyscy byli przy mnie. Jak on się z tym wszystkim czuł.. Jestem złą przyjaciółką. Najgorszą. Ale mówił, że to nie moja wina, że gdy ja się pojawiłam było już coraz lepiej z nim. Że moja obecność dawała mu siły by z tym walczyć. Mówił że uwielbia mnie słuchać, że to umniejsza jego problemy. Tylko szkoda, że nie wygaduję mu się tak często jak Emilowi. Nie wiem co miał na myśli, ale opowiedziałam mu wszystko. Że zmarła mi mama, ojciec zwiał - praktycznie go nie pamiętam, że dlatego patrzę na wschody, opowiedziałam mu wszystko co łączyło mnie z Pawłem, no i to że dlatego patrzę na zachody. Zrozumiał. A mnie to zdziwiło. Zawsze zwracał się do mnie w stylu 'Elo, laska'. Teraz tak nie było. Długo gadaliśmy aż nagle zadźwięczał dźwięk smsa. Spojrzałam na wyświetlacz. Godzina 06:06 po południu. I bynajmniej nie zwiastowała niczego złego. Przyszedł drugi. Otworzyłam pierwszego smsa z uśmiechem na ustach. Od Emila: 'możemy sobie z Edytą, Sylwią, Wiktorem, Kamilem i Jackiem Danielsem przesiedzieć noc u ciebie?'. Odpisałam: 'Ej, czekajcie na nas!' i zarządziłam Bartkowi odwrót do mojego domu. Drugiego nie odczytałam, nie chciałam psuć sobie humoru - zepsuję sobie go jutro. Dotarliśmy do domu i ujrzeliśmy tych ukochanych ludzi siedzących przy stoliku popijających Jack'a Daniels'a i rozmawiających. Przyłączyłam się do nich, ale najwięcej gadałam z Bartkiem, chciałam mu poświęcić cały ten wieczór. Nagle odezwał się do mnie: '-Pamiętasz jak mówiłem, że samą obecnością poprawiasz mi humor? Popraw go komuś innemu, jutro pogadamy.' - i wskazał rękę na siedzącego w kącie Emila. Trzymał szklankę i nieobecnym wzrokiem gapił się w okno. Zachód słońca. Teraz we dwoje mamy manię. Gdy stanęłam mu na horyzoncie uśmiechnął się - poraz pierwszy od kilku dni. To mi wystarczyło by ten dzień był w miarę normalny.

___________________
Bardzo dziękuję za miłe komentarze z waszej strony i tyle wejść. ♥
Notka długa, ale może to przebolejecie. Za błędy przepraszam - zmęczona jestem.
Pozdrawiam . ;**

4 komentarze:

  1. Twój blog jest również niesamowity i baaardzo ciekawy.!
    Pozdrawiam!

    www.zwierzaki-nasi-przyjaciele.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak by co to zmieniłem adres strony ;) http://photobyfillippo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń