poniedziałek, 3 października 2011

Czwartek, 24 sierpnia.

Uslyszałam barbarzyński dźwięk budzika. Dzwonił niby jak zwykle, ale dzisiaj jakoś tak.. gorzej. Gorzej dla mnie. Wzięłam po omacku budzik w ręce i rzuciłam nim o ścianę. Najwyraźniej pomogło, bo przestał dzwonić. Poleżałam z pół godziny, dopóki nie kapnęłam się, że dziś mamy jechać. Ubrałam się wolnym ruchem w jakieś rzeczy, które sobie wczoraj przyszykowałam. Przejrzałam się w lustrze, podziwiając poniekąd swoją dziwną urodę jak i stopień ujebania lustra. Poszłam do łazienki, następnie do kuchni, gdyż skusił mnie zapach mojej ulubionej kawy i naleśników z dżemem. Chciałabym tak codziennie. Rzeczywiście, na stole stała kawa i naleśniki, tylko osoby nam się podmieniły. Zamiast Basi siedział Bartek - ach, no tak. Zapomniałam. W busie część z nas się nie zmieści, bo jadą też jacyś turyści czy coś, więc część z nas jedzie z Bartkiem - w tym ja. Sam by mnie raczej nie zostawił, taki już jest. Oczywiście ubrałam się w coś co adekwatnie nie pasuje do sytuacji, a żeby nie wyciągać niczego z walizki, wyciągnęłam z szafy jakieś stare dresy i zwykłą podkoszulkę, a Bartosz zapożyczył mi bluzę, która fakt faktem była mega cieplutka. Wpadli jeszcze Sylwia z Michałem i można było ruszać. Oczywiście Sylwia była zmuszona siedzieć na przodzie. Najpierw pojechaliśmy na miejsce przyjazdu busu. Bartek przecież nie znał drogi. Będzie jechał za nimi. Przy okazji skoczyliśmy do piekarni i wykupiliśmy chyba cały zapas świeżych bułeczek. Pogadałam chwile z resztą ekipy po czym zbliżył się czas odjazdu więc wskoczyłam do samochodu. Była już godzina 11:00. Bezsens. Byłam pierwsza w samochodzie, chciałam usnąć, zanim zdążą się o coś pokłócić. Nagle zza szarych murów bloków, murków i tego typu rzeczy ujrzałam czarne conversy, dosyć luźne, również czarne rurki, koszulę w biało czarną kratę, rękaw trzy czwarte i charakterystyczną grzywkę na bok - również czarną. Przyznam się, że na początku pomyślałam: "o, idzie jakieś pieprzone emo" , ale potem zorientowałam się, że to on. Jednym szarpnięciem otworzyłam samochód i ruszyłam ku niemu. Zastygł w bezruchu, w sumie.. nie dziwię mu się. Patrzał się na mnie takim dziwnym, lodowatym spojrzeniem. Tak jakby chciał czegoś, ale nie był gotowy o to prosić. Tak jakby chciał coś wziąć, ale myślał, że nie ma sensu potem tego ciągnąć, tak jakby chciał przeżyć coś pozytywnego, ale brakuje mu na to życia. Porażona tym dziwnym, nieznanym mi jak dotąd spojrzeniem, również zastygłam w bezruchu. Pamiętam tylko, że ktoś mnie gdzieś wołał, zrobiło mi się ciemno przed oczami i zaliczyłam niezbyt ciekawe spotkanie z podłożem. Gdy się obudziłam ktoś trzymał mi nogi w górze, a ktoś wziął moją głowę na swe kolana. Ocudziłam się kompletnie gdy zobaczyłam nad sobą twarz Pawła. Pomógł mi wstać. Jego ręce były lodowate. Były inne od tych które pamiętam. Na dłoni odznaczały się świeże rany, prawdopodobnie od cięć. Szybkim ruchem zasunął rękaw, po czym powiedział: "- Różnie działam na ludzi, ale żeby od razu zwalać ich z nóg? Miałem nadzieję, że się już więcej nie spotkamy. Los robi swoje." - po czym na jego twarzy wstąpił tak zwany, nieco głupawy "banan". Ale za tym kryło się coś więcej. I tylko ja to widziałam. Bartek szybko wkroczył pomiędzy nas, jakby nie wiadomo co mi robili. Mordowali mnie? Nie. Płakałam? Nie. Krzyczałam?Nie. To czego? No, ale jako że poczuwał się moim starszym bratem, jest usprawiedliwiony. Od razu zaczął jakieś wąty o mnie i o tą całą sytuację. Michał go uspokoił, Bartek (o dziwo) przeprosił Pawła. Paweł pożegnał się ze wszystkimi jakbyśmy byli jego starymi przyjaciółmi. Ze mną to już się w ogóle nie żegnał, wiadomo, doskonale wiedziałam co miał na myśli tak postępując. To znaczy on myślał że ja wiedziałam. A ja nie wiedziałam. To skomplikowane. Tak czy inaczej Bartek odprowadził mnie do samochodu. Chciałam tym razem siedzieć z tyłu, chciałam się w końcu wyspać. Michał zgodził się pełnić rolę poduszki, więc nie było większych problemów. Dwie godziny patrzyłam się w okno i myślałam. Tak sobie - o niczym właściwie. Mój mózg nie był skłonny do jakichkolwiek racjonalnych przemyśleń. Gdy wjechaliśmy w jakąś drogę, po bokach zalesioną, zaczęłam liczyć te panie co stoją przy tej właśnie drodze. I może was zadziwię, ale więcej naliczyłam grzybiarek niż dziwek. Czyli miały udany dzień pracy. Zasnęłam bodajże godzinkę przed celem. Po godzinie Michał niemiłosiernie mnie zbudził. Do teraz zastanawiam się, po co takiemu człowiekowi jest gwizdek? No więc wyciągnęłam mój bagaż, powitałam się z dziewczynami i udaliśmy się wszyscy na kolację. Gotowała ich babcia, niejaka babcia Ryszarda. No dalej, nabijajcie się z jej imienia, a dostaniecie wałkiem. Wiem co mówię - Kamil już oberwał. Nikt jakoś nie miał specjalnej ochoty na melanż więc udaliśmy się do swoich pokoi. Niezłe zamieszanie, bo wcześniej tego nie ustaliliśmy, a pokoje były 2 - 4 osobowe. Mnie było wszystko jedno gdzie trafię. No i troszkę słabo, bo jedna baba na trzech chłopów to trochę niekomfortowy układ, no ale - bracia. Najgorzej z łazienką, ale to nic. Mieszkam z Kamilem, Michałem i Bartkiem. W sumie to było całkiem do przewidzenia, wiadome jest że ta czwórka jest nierozerwalna. To dziwne, bo Michał zna nas tak krótko, a już się do nas przywiązał. Miło. Niewiele myśląc padliśmy na łóżka. Nadszedł czas na zasłużony odpoczynek.

8 komentarzy:

  1. super blog jutro biorę się za czytanie od początku do końca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Dawno już nie pisałaś... Nie żeby coś [wiadomo: szkoła ważniejsza itp.], ale martwię się, że zapomniałaś o tym blogu, bo często bywa tak, że... Autorzy naprawdę świetnych stron je pozostawiają. Mam nadzieję, że tak nie jest.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne!
    Uwielbiam Twojego bloga i historię, którą tutaj tworzysz!
    Obserwuję i czekam na więcej ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    To znowu ja...
    Ja chciałam tylko napisać, że zmieniłam swój adres bloga http://niewyzyty-rozum.blogspot.com/

    Napięcie w moim umyśle z dnia na dzień coraz bardziej rośnie. Napisz chociaż komentarz, że nie zapomniałaś o tym świetnym blogu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja pierdole. ♥.♥
    Fanką jestem. ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam was, że długo nie pisałam, nie zapomniałam o blogu absolutnie, było parę wydarzeń przez które nie mogłam pisać (miesiąc czekałam na naprawę komputera, przeżywałam wewnętrzny kryzys) ale już jest dobrze i niedługo pojawi się następna notka. Pozdrawiam i przepraszam za zwłokę. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie masz za co przepraszać. To ja panikuję - już wiele razy zawiodłam się na niektórych blogach. Jestem przewrażliwiona.
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń